Wilma Duda-Gracz 7 marca w Pałacu Sztuki w Krakowie, gdzie był wernisaż Jubileuszowej Wystawy Ogólnopolskich Plenerów Malarstwa Figuratywnego im. Jerzego Dudy-Gracza, opowiadała nam o swoich związkach z Kamionem nad Wartą i o plenerach, które założył jej mąż. Dziś dowiedzieliśmy się, że zmarła.
Prezentowane prace na tej wystawie pochodzą z Muzeum Ziemi Wieluńskiej, z pracowni artystów, kolekcji Joanny Rynkiewicz, sponsora pleneru w Szczyrku, oraz z kolekcji rodzinnej Wilmy i Agaty Dudy-Gracz:
On się na te plenery bardzo cieszył, on je zakładał. Ja wręcz w sposób namacalny odczuwam tutaj jego obecność – mówiła nam Wilma Duda-Gracz, żona patrona plenerów w Kamionie i w Szczyrku. – On bardzo cenił tych ludzi, sam sobie dobierał skład plenerowy. To są ludzie, których bardzo lubił, dobrze mu się z nimi pracowało i bardzo chętnie wyjeżdżał do Kamionu i do Szczyrku.
Posłuchaj wywiadu z Wilmą Duda-Gracz:
Alina Frejusz: Pamiętam Jerzego Dudę-Gracza, jak przyjeżdżał do Kamionu, jak pięknie malował i pokłosiem tego są plenery, które trwają już wiele lat. Odwiedza je pani?
Wilma Duda – Gracz: Nie odwiedzam. Dla mnie to są jeszcze bolesne wspomnienia. Upłynęło już 15 lat od śmierci męża. Zawsze bardzo się cieszył na te plenery, on je zakładał i stąd one są imienia Jerzego Dudy-Gracza. Mąż bardzo dużo pracował, był zajęty i ja wiem, jak irytuje to artystów, kiedy im się przeszkadza w czasie pracy.
A.F: Przywiozła pani ze sobą czerwone róże, jedna dla pani męża, to piękny gest.
W.D-G: Zawsze o nim myślę. Jest cały czas obecny z nami, wręcz w sposób namacalny odczuwam jego obecność.
A.F: To jest piękne, że artyści kultywują te plenery, że zawsze wspominają Jerzego Dudę-Gracza to on dał im natchnienie do dalszej pracy, do sztuki, którą teraz tworzą, a my możemy oglądać i cieszyć oczy. To jest przepiękne.
W.D-G: Przepiękne. Bardzo cenił tych ludzi, sam dobierał skład plenerowy. To są ludzie, których on rzeczywiście cenił, bardzo lubił, dobrze mu się z nimi pracowało i stąd bardzo często wyjeżdżał na te plenery do Kamionu czy Szczyrku.
A.F: Przyjeżdżał myślę, że natchniony po tych plenerach. Powiedział mi kiedyś w wywiadzie, ze Kamion to jest taka odchodząca polska wieś. Teraz się wiele zmieniło, ale wtedy, kiedy on przyjeżdżał do Kamionu, ta polska wieś jeszcze była. Przedstawiał to na swoich obrazach.
W.D-G: On te plenery bardzo lubił i szczególnie tę odchodzącą Polskę, tę odchodzącą wieś. Walące się budynki, starzy ludzie, przygarbieni, kobiety w chustach, to wszystko, co tam oglądał, widział, to było mu bardzo bliskie. Mąż pochodzi z Częstochowy i to mu tak troszkę pielgrzymki przypominało, tych ludzi, którzy przychodzili. Ta Częstochowa zresztą jest prawie w każdym obrazie mojego męża. Podobnie, jak u Bruna Schulza, ten Drohobycz, on zawsze gdzieś tam jest. Tak samo ta Częstochowa w obrazach mojego męża. On ten świat odchodzący bardzo lubił i sporo przywoził tych obrazów. Bardzo intensywnie pracował na tych plenerach, potem w domu oczywiście wykańczał te obrazy, bo to były takie „podmalówki”, jak to mąż mówił i robiliśmy wystawy za jego życia.
A.F: Został nam przepiękny tryptyk w kościółku w Toporowie. Możemy oglądać jego dzieła.
W.D-G: Ten plafon był tam dużym problemem, bo tam jest coś nie tak z dachem. Malował go w Kościele w Świętochłowicach. Nie było takiej sali, takiego pomieszczenia, gdzie można byłoby takie płaszczyzny malować. Malował to z aprobatą księdza proboszcza z którym mąż był zaprzyjaźniony. Osoby, które tam są, to są osoby, które spotykał w Toporowie, to one są sportretowane.
A.F: Jak podchodziła pani do twórczości męża? Nie wszystko jest piękne na tych obrazach, trochę takie zdeformowane.
W.D-G: Życie nie jest takie piękne, jest bardzo różne. Tak samo my jesteśmy bardzo różni, są osoby bardzo piękne, wspaniałe i takie na które nawet nie chciałoby się patrzeć. Nie mówię nawet o wyglądzie fizycznym, tylko o takiej psychice tych ludzi. Tak samo jest na tych obrazach, to był cały mój mąż, on zawsze doszukiwał się takich głębszych pokładów w ludziach, niż pokazywałaby to zewnętrzna szata tych ludzi. Ja zawsze byłam zachwycona tymi obrazami. Mój mąż i moja córka byli zawsze od poezji życia w naszym domu, ja byłam od prozy. Ja byłam ta, która dbała o rzeczy bardzo przyziemne, które też są bardzo potrzebne w życiu, bez których czulibyśmy się źle. Budowałam sama dom, jedyna w rodzinie prowadziłam samochód, byłam szoferem dla wszystkich i tak dalej jest. Moja córka jest reżyserem, pracuje i też nie zrobiła prawa jazdy. Widocznie są tacy ludzie, którzy do tego się nie nadają. Ja uważam, ze moja córka nie powinna tego robić. Ja jestem spokojniejsza, jak ona jeździ z szoferem zawodowym, który robi to dobrze. Gdyby sama prowadziła to pewnie nieustannie drżałabym, jakby nie dojeżdżała na czas. Moja wyobraźnia jest nieprawdopodobna. Mamy wiele różnych zawirowań życiowych, starzy ludzie odchodzą taka jest kolej rzeczy i tak jakoś jestem spokojniejsza, jak ona jeździ taksówką czy pociągiem.
A.F: Wypożyczyła pani obrazy swoje prywatne na te wystawę?
W.D-G: Wypożyczyłam portret męża i taki obraz z Kamionu. Trzy koleżanki sportretowane na tym obrazie. Ciesze się, ze one tutaj są, chcę zobaczyć, jak wiszą, jak się prezentują wśród całej reszty.
A.F: Bardzo się cieszę, że panią poznałam, podziwiałam pani męża i myślę, że była pani ogromnym wsparciem dla niego.
W.D-G: Wydaje mi się, ze tak. Zawsze w trudnych chwilach byliśmy razem. Nawzajem się wspieraliśmy, to nie było jednostronne. Razem byliśmy ze sobą, w trudnych i wesołych chwilach, a te trudne bardzo łączą. Mieliśmy trochę przykrych i ciężkich chwil, to ludzi bardzo łączy.
Wilma Duda – Gracz zmarła w Katowicach.