Mieszkańcy regionu włączają się w pomoc na rzecz uchodźców z Ukrainy. Organizują zbiórki najpotrzebniejszych rzeczy czy udostępniają swoje mieszkania i domy. Niektórzy jak wielunianin Kamil Dudek jeżdżą na granicę. Zawożą tam dary i pomagają znaleźć nowe lokum Ukraińcom, którzy uciekli przed wojną.
Pierwsze moje słowo to to, że wojna jest straszna – mówi nasz rozmówca o swojej reakcji, gdy po raz pierwszy pojechał na granicę – Oni tam są jak dzieci we mgle. Można im tam kupić bilet: jedźcie i dajcie sobie radę. Lepszym rozwiązaniem jest to, by ich zawieźć. Dzieci są po podróży, wystali się na tej granicy. Trzeba im dać trochę serca, trochę bezpieczeństwa. Ci, którzy wsiedli ze mną do auta byli roztrzęsieni. Starsza dziewczyna nie spała trzy noce. Każdy wystrzał sprawiał, że chowała się pod łóżko. Podczas tej jazdy – pomijając, że dobrze byłoby zabrać ich na obiad – trzeba im dać poczucie bezpieczeństwa, że wszystko będzie ok. Ten proces jazdy jest też takim procesem psychologicznym dającym im pewne poczucie bezpieczeństwa i spokoju. To też jest taki aspekt, który nie mieści się w ramach ustaw, uchwał czy rozporządzeń.
Kamil Dudek miał okazję pomagać w Korczowej. Stamtąd przewiózł rodzinę ukraińską do Łodzi. Całą rozmowę z nim znajdziecie w zakładce Gość Radia ZW.