Na poduszkę potrzebne jest pół kilograma pierza, na pierzynę – dużo więcej. Pierzajki to żmudna praca, którą zajmowały się dawniej przede wszystkim gospodynie na wsi. Panie zbierały się zimą, przy śpiewie i rozmowach wspólnie darły gęsie pierze. Zwyczaj ten przypomniały panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Kamionce, zapraszając wszystkich mieszkańców – od najmłodszych do najstarszych – na międzypokoleniowe pierzajki.
Gęsi się chowało, pasło się je. Kiedyś to tych gęsi było dużo. Ja nawet dwa lata temu miałam piętnaście gęsi u siebie, to jest dużo. Ładnie się chowają, gęsi są bardzo miłe. Takie uczuciowe, podchodzą do dzieci, za ludźmi chodzą, a jak są małe, to są bardzo milutkie. Zimą to specjalnie kroiłyśmy dla nich marchewkę w drobniutką kosteczkę, żeby miały co jeść. Kiedyś gęsi się trzymało przez całą zimę. Wcześniej się skubało, potem jak urosły kolejny raz, dwa razy się podskubywało gęsi. Nie ważyłam konkretnie, ile z jednej gęsi jest pierza, ale będzie ze 30 deko, bo to lekkie jest.
– mówiła Stanisława Morka, przewodnicząca KGW w Kamionce. Relacja z pierzajek w audycji „Ludowe pejzaże” w niedzielę o 13:30.