Był urodzinowy tort, wspólne pieczenie kiełbasek i oczywiście obowiązkowa kąpiel. Morsy z sekcji Renifer istniejącej przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury i Sportu w Praszce uczcili na swój sposób jubileusz 10-lecia istnienia.
Tak napisał wierszokleta, dziś w Skotnicy wielka feta. Morsy jubileusz mają, dziesięć lat już się pluskają. (…)*
Właściwie sam nie wiem jak to się zaczęło – przyznał Stanisław Hombek, pierwszy oficjalny mors w Praszce, inicjator powstania sekcji i pierwszy prezes Renifera. – Brat namawiał mnie z sześć lat. Pokazywał zdjęcia jak morsuje. Nie mogłem na to w ogóle patrzeć, uciekałem. A później na jego urodzinach w Brennej, kiedy zaprosił morsów i oni wchodzili do wody, to też wszedłem i tak zostało. Bawię się tym już dwanaście lat. Czuję się dobrze, nie choruję, jestem uśmiechnięty.
Dokładnie tak samo samopoczucie po wyjściu z zimnej wody i stan zdrowia określają inni morsujący. Kąpiąca się także od 12 lat Maryla Czerchlańska, wśród członków Renifera znana jako „małolata” z racji swojego „nastoletniego” wieku, mówi: Cały czas było ze mną coś nie tak. Ciągle to katar, to głowa, przeziębienie, kaszel czy gardło. Ciągle coś. Stwierdziłam, że gorzej być już nie może. Że albo się poprawi, albo już tak zostanie.
Coś na zasadzie „raz kozie śmierć” – dopowiadam. – O, tak, tak, tak – uśmiecha się Maryla. I wyszło na zdrowie, bo w zasadzie do apteki już nie zagląda. No zależy jeszcze na co mam brać leki, ale na przeziębienie czy grypę już nie. Dziękuję, oby tak dalej, bo z tego jestem bardzo zadowolona. Poza tym to daje dużo radości, satysfakcji. Taka werwa i szczęście jest w człowieku, i radość życia – dodaje.
Kąpiemy się razy wiele, w wielkie święta i w niedzielę. Dekadę już morsujemy i w tym dalej trwać będziemy. (…)*
W Praszce nie miałem z kim morsować, szukałem ludzi – kontynuujue Stanisław Hombek. – Praktycznie cały jeden sezon kąpałem się w Kluczborku. Tutaj ludzie pukali się w głowy. Ale tak to się zaczęło i trwa oficjalnie dziesięć lat.
Z czasem, za namową czy przykładem Stanisława, zaczęli pojawiać się amatorzy zimowych kąpieli w przeręblu. W różnych okresach było ich kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu. Jedni pojawiali się by spróbować, zmierzyć się ze sobą. Inni świadomie zaczynali i kontynuują przygodę, choć nie zawsze po drodze im z Reniferem.
Dołączenie mnie do sekcji było wielkim szaleństwem, ale i wspaniałą zabawą z naszym założycielem Stasiem, moim kuzynem – mówi Renata Sieja, która przez kilka sezonów szefowała praszkowskim morsom. – Chciałam zrobić coś szalonego i z nim mogłam sobie na to pozwolić. (…) Okres prezesowania będę zawsze mile wspominać. To były cudowne chwile spędzone tutaj z naszą grupą i z zaprzyjaźnionymi klubami.
Teraz życiowe ścieżki zaprowadziły ją do Częstochowy. Od czasu do czasu wraca jednak do Skotnicy, bo jak sama przyznaje tu atmosfera jest najlepsza.
Renata wyciągnęła Renifera na zewnątrz. Z nią zaczęliśmy jeździć na zloty i spotkania nie tylko w niedalekie okolice, ale także nad Bałtyk czy w góry – mówi Jacek Pac, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Praszce. To właśnie przy M-GOKiSie od samego początku uformowania grupy funkcjonuje Sekcja Morsów Renifer. – To jest dziesięć lat historii, ale także 10 lat podejścia do takiej aktywności, którą jest wchodzenie do zimnej wody. 10 lat temu każdy pukał się w czoło i mówił co to za głupota. Ja sam wchodząc od 2013 roku zasięgałem różnej literatury, szukałem informacji czy to aby bezpieczne, jaki jest wpływ na zdrowie. Dziś już dużo więcej wiemy (…).
Największym błędem morsowania jest zbyt długi czas spędzony w wodzie – podkreśla Stanisław Hombek. – Często, szczególnie morsujący pierwszy czy drugi raz, odchorują to. Wydaje im się, że świat zwojowali, a to wcale tak nie jest. Jednak to jest zimno i trzeba uważać – dodaje.
Trzeba przede wszystkim, przed morsowaniem, dowiedzieć się po co chce się to robić – zwraca uwagę Piotr Dudek, który z Reniferem morsuje od kilku sezonów. – Chodzi o to, by nie przychodzić dlatego, że kolega czy koleżanka chodzi, to ja też pójdę, tylko może warto najpierw dowiedzieć się po co kolega czy koleżanka to robią. Sama kwintesencja morsowania, czyli odpowiednie przygotowanie się, rozgrzewka i dopiero wejście do wody oraz odpowiedni czas przebywania w tej wodzie, sprawiają, że robimy to dla zdrowia i na zdrowie, a nie dla trendów, które w tym roku bardzo się nasiliły. Często ludzie przyjeżdżają tylko po to, by się pokazać, że byli „morsować” (…), zrobić sobie zdjęcie w wodzie, a to jednak nie o to chodzi.
Obecnie przeżywamy, przez wielu nawet można powiedzieć wyśmiewaną „modę na morsowanie”. Oczywiście czas zweryfikuje ten trend. To jednak zbyt ekstremalna aktywność żeby tak po prostu sobie wchodzić do wody. Jeśli każdy dołoży sobie do tego morsowania jeszcze jakąś inną codzienną aktywność plus jeszcze odpowiednie, zdrowe odżywianie, to myślę, że wyciągnie z tego jak najwięcej dobra dla siebie – podsumowuje Jacek Pac.
Jak sami podkreślają doświadczeni morsowie, nie ma optymalnego czasu przebywania w wodzie – to sprawa indywidualna. Na pewno trzeba się dobrze przygotować i nauczyć słuchać swojego organizmu. Często wystarczające są krótkie, jedno lub dwuminutowe wejścia do wody. Inni, bardziej doświadczeni, wchodzą na kilka do kilkunastu minut – wszystko zależne od warunków w jakich odbywa się morsowanie. Nikt z nich nie uważa się za herosa i do każdego wejście do wody podchodzą „z głową”. Dla nich to sposób na życie i budowanie odporności, a nie pogoń za modą czy chęć „błyśnięcia” na portalach społecznościowych.
Renifer z Praszki swój jubileusz świętował 7 lutego w Skotnicy.
To nie jedyny klub miłośników morsowania w najbliższej okolicy. Podobne funkcjonują także w Kluczborku, Sieradzu czy Kłobucku, a od ubiegłego roku także w Rudnikach.
* – jubileuszowy wierszyk napisał i odczytał podczas świętowania „naczelny wierszokleta Renifera” Marian Madeła z Ożarowa.