Na początku przyszłego roku Kamil Magott chciałby znaleźć się na szczycie najwyższego szczytu Ameryki Południowej. Aconcagua liczy prawie 7 tys. m n.p.m. i jest najwyższą górą Andów. Do Argentyny wielunianin wylatuje 26 grudnia.
Co prawda w Argentynie może nie będzie to wspinanie, nie ma tam większych trudności technicznych, ale tak jak Kilimandżaro jest szczytem Korony Ziemi w Afryce, tak samo Aconcagua jest najwyższą górą w Ameryce Południowej i przy okazji najwyższą górą leżącą poza Azją. 6700 m nie jest to 7 tys. m n.p.m., ale przyjmuje się, że jest to góra prawie siedmiotysięczna. W górskiej nomenklaturze to już są góry wysokie. Bo o ile Kilimandżaro czy Cotopaxi to już jest wysoko i trudno przetłumaczyć komuś, kto nie był na takiej wysokości, że to naprawdę jest wysoko, że oddychanie przez jedną dziurkę nosa z katarem to nie jest to samo co wysiłek na takiej wysokości, to tutaj będę mieć drugą górę Korony Ziemi, drugą najwyższą przed Mount Everestem. To też takie sprawdzenie się. Ta góra chodziła mi po głowie od momentu, kiedy wszedłem na Kilimandżaro, tylko wcześniej nie miałem doświadczenia, nie miałem planów, nie byłem przygotowany fizycznie, sprzętowo, wspinaczkowo, choć Aconcagua nie wymaga jakichś specjalnych umiejętności wspinaczkowych. Taki challenge, spróbowanie, czy mój organizm jest w stanie funkcjonować w wysiłku na tej wysokości – mówił Magott.
W sylwestra wieluński wspinacz planuje się znaleźć w głównym obozie. Podkreśla, że to, czy uda się wejść na szczyt, w dużym stopniu zależy od warunków pogodowych, przede wszystkim od wiatru.